Bardzo nietypowe zadanie mieli w ostatni wtorek (7 lutego) ciechanowscy strażacy. Próbowali ustalić co (lub kto) hałasuje na strychu siedziby ciechanowskiego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci.
[yframe url=’http://www.youtube.com/watch?v=cNQYMXswaq8&feature=player_detailpage’]
Panie pracujące w TPD od kilku dni niepokoiły hałasy dobiegające ze strychu. Prezes zarządu oddziału Towarzystwa Jadwiga Paprocka poprosiła więc o pomoc strażaków.
Co na strychu znaleźli strażacy?
Panie z TPD podejrzewały, że sprawczynią hałasów może być kuna, którą w przeszłości widywano na tarasie budynku. Ewentualnie kot – włóczęga, który ostatnio podobno zadomowił się w piwnicy. Była też taka ewentualność, że to właśnie on rozprawiał się na strychu z dzikimi przybyszami. Ewentualnej ingerencji sił nadprzyrodzonych nie brano pod uwagę. Przynajmniej na poważnie.
We wtorkowe przedpołudnie trzech strażaków dokładnie sprawdziło strych. Przeszukali wszystkie zakamarki, zajrzeli nawet w podsufitkę. Nie obyło się bez chwili zaskoczenia, gdy nagle ich kroki gwałtownie ucichły i na kilkanaście sekund zapadła przejmująca cisza. – Coś ich pożarło – zażartowałem do pani dyrektor.
Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Strażacy zeszli ze strychu, ale wiadomości mieli co najmniej dziwne. – Nic tam nie ma i nie ma żadnych śladów jakiegoś zwierzęcia – oznajmili. – Nie ma żadnych dziur, przez które kuna czy łasica mogłyby dostać się do środka, pajęczyny są nie pozrywane, na kurzu nie ma żadnych śladów.
– Teraz to się dopiero zaczniemy bać – skomentowała półżartem, półserio pani dyrektor.
msz