Glinojecki RECHOT 2011 – Podsumowanie

Z reguły w przededniu nastania wiosny występuje w przyrodzie dziwne ożywienie. Budzą się do życia wszelakie organizmy dotychczas uśpione przez zimę. Poranny śpiew słowika nie jest jedynym zwiastunem zmian na lepsze.

W specyficznym mikroklimacie wokół miasta Glinojeck słoneczko marcowe corocznie staje się świadkiem ożywionego rechotania młodych żabek płci obojga. 17 i 18 marca w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury miała miejsce ósma już edycja Regionalnego Przeglądu Piosenki Dziecięcej i Młodzieżowej Rechot 2011.

Obserwuję ten sympatyczny minifestiwal od kilku lat. Podglądam, rozmyślam i przemyślam, coś tam nieraz napiszę pokryjomu.. Na pewno zawsze się cieszę, kiedy Rechot się zbliża i raduje się me serce na widok tłumów wypełniających szczelnie salę prezentacji. Nie wiem ile w tym momencie jest tam publiczności, a ilu samych uczestników. Przypuszczam, że po połowie co najmniej.

Pięknie poubierane i regulaminowo przejęte rolą przedszkolaki i artyści wczesnoszkolni, młodzież grzeczna i uduchowiona z miast, wsi i miasteczek terenu byłego województwa ciechanowskiego. Przyjeżdżają często z daleka, by oddać się niegroźnym igrzyskom – zmierzyć swe siły z rówieśnikami w bitwie na talent, głos i kulturę osobistą.

Te kryteria oceny przyświecaja przyjaźnie nastawionym jurorom przy wyborze tych najlepszych. Bo niby śpiewać każdy może… ale chyba lepiej by było, by trochę lepiej niż gorzej.

Bez trudu można odczytać z tych występów, gdzie jest praca, gdzie pedagog (instruktor) oddaje swą wiedzę i serce podopiecznym, a nie tylko przychodzi do pracy.

Takie “uczenie ” na zasadzie przychodzenia do pracy jest z gruntu nieuczciwe i krzywdzące dla dzieciaków marzących o byciu gwiazdą.

Wszyscy mają jakiś talent, tylko nielicznym udaje się go wykorzystać na chwałę. Dopóki nie wejdą w grę pieniądze i niezdrowy pęd ku sławie za wszelką cenę, ta rywalizacja jest miłą zabawą na zasadzie .. dziś ja jestem lepszy, bo ładniej zaśpiewałem, udało się ciekawiej oddać klimat … ale następnym razem ty możesz mieć lepszy dzień.

Takie są prawa estrady.

Widziałem łzy szczęścia i łezki zawodu. To dobrze, że stać nas jeszcze w tym dziwnym świecie na wzruszenia i ich okazywanie niemodne .

To jest dalszy ciąg emocji niesionych przez piosenkę. Bo każda piosenka takowe posiada.

Tego nie można zapisać w nutach, rozkazać, nakazać – to wydobywa się spontanicznie z serduszek młodych artystów.

Brakowało mi trochę piosenek radosnych, pasujących do naturalnej energii dzieciaków.

Boję się, że wciąż pokutuje stereotyp – im trudniej i smutniej, tym lepiej .

A dlaczegóż to np. ma być prawdą ?

Dawanie dzieciakom posuwistych i majestatycznych ” kobył ” do obróbki często kończy się porażką i skaleczeniem wrażliwej psychiki. Jak to dobrze , że mamy te wszystkie Gepperdy, Whitney’e , Niemeny, Bajory itp. posągi.

Bo gdyby ich zabrakło, to cóż by śpiewały nasze dzieci w wieku 14 lat na przykład ?

Pozdrawiam i życzę sukcesów wynikających z eksploatacji naturalnych pokładów talentu.

stan

Jeden komentarz

  1. Wielkie dzięki panie “stan” za tak piękne słowa o naszym “mini festiwalu”.
    Oby klimat wokół naszego rechotania się nigdy nie zabrudził…
    -organizator-

Comments are closed.