Mienie Skarbu Państwa, czyli Borynę do “ciupy”

Ponad trzy lata temu pan Piotr przygarnął go kontuzjowanego i próbował zainteresować losem tego boćka różne instytucje. Bezskutecznie… Po ponad trzech latach, po publikacji prasowej, Klekusiem, zainteresowały się służby ochrony środowiska. Bo wcześniej podobno nie wiedziały, że bociek potrzebuje pomocy.

Dziś dwie panie w zielonych uniformach zażądały od pana Piotra i jego żony wydania “mienia Skarbu Państwa”. Nieważne, że Klekuś we wsi czuje się bardzo dobrze, chodzi swobodnie, nikt go nie więzi, przyjaźni się z miejscowymi psami, a myszy łapie lepiej niż kot pana Piotra…

Nieważne, że sąsiedzi potwierdzają starania pana Piotra o wcześniejsze zainteresowanie służb losem bociana, nieważne, że od czasu do czasu dogląda go weterynarz, nieważne, że Klekuś jest na urzędowej liście drobiu w gospodarstwie pana Piotra… Przepis jest przepisem… bociek jest “mieniem Skarbu Państwa” i nie może sobie swobodnie łazić po prywatnym gospodarstwie.

Jedna z urzędniczek powiedziała, że może napisać pokwitowanie za boćka na kartce. Gospodarze się nie zgodzili, zażądali pisma urzędowego, sporządzonego oficjalnie, a nie na kolanie…

Panie w zielonych uniformach odjechały bez “Klekusia”. Pewnie wrócą i być może ze wsparciem… Jak nic “Klekuś” być może zejdzie do podziemia…

Przepisy kontra zdrowy rozsądek. Dobrze, że Reymont już nie żyje. Oj dałyby mu służby, dały popalić, że pozwolił Maciejowi Borynie trzymać bociana w gospodarstwie…

Marek Szyperski