Kombatanci z ciechanowskiego obwodu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej chcą postawić pomnik w miejscu dawnego obozu NKWD, z którego Sowieci wywieźli do łagrów tysiące polskich patriotów. Robili to zaraz po wypędzeniu Niemców z Ciechanowa w styczniu 1945 r.
Ciechtivi.pl rozmawiała z prezesem zarządu obwodu ciechanowskiego ŚZŻAK Zygmuntem Blankiewiczem, który sprawę budowy pomnika koordynuje.
[yframe url=’http://www.youtube.com/watch?v=dPpcnPRkAEQ&feature=player_detailpage’]
O obozie i więzionych w nim Polakach w
Obóz, który przez lata okrywało milczenie
17 stycznia 1945 r. wypędzili z Ciechanowa Niemców, a już od następnego dnia wykorzystywali pozostawione przez nich instalacje do więzienia i wywózek w głąb Rosji polskich patriotów.
Ciechanów, u zbiegu ulic 17. Stycznia i Jesionowej. Spokojne (jeśli nie brać pod uwagę hałasu z pobliskiego skrzyżowania dróg krajowej i wojewódzkiej) skupisko domów jednorodzinnych. Naprzeciwko – po drugiej stronie skrzyżowania – wzniesiony w latach 80. ubiegłego wieku pomnik „Walka – Męczeństwo-Zwycięstwo 1939-1945”. Zwłaszcza ta druga data kłuje w oczy i urąga pamięci tysięcy Polaków wywiezionych z Ciechanowa do sowieckich łagrów.
Wykorzystali niemiecką robotę
Bo już 18 stycznia 1945 r. funkcjonariusze sowieckiego NKWD przystąpili do aresztowań żołnierzy Armii Krajowej i innych działaczy Polski Podziemnej. – Rosjanie wykorzystali bocznicę kolejową przy ul. Sienkiewicza za ówczesną mleczarnią – opowiada Zygmunt Blankiewicz, prezes zarządu ciechanowskiego obwodu Światowego Związku Żołnierzy AK. – Niemcy zbudowali ją dla rozładunku materiałów, m.in. paliwa i bomb, dla lotniska w pobliskim Sokołówku. To m.in. stamtąd w 1944 r. startowały samoloty bombardujące powstańczą Warszawę.
Natomiast w rejonie obecnego skrzyżowania ulic 17. Stycznia i Jesionowej po niemieckich okupantach pozostały baraki. – Niemcy trzymali tam woźniców, ich konie i wozy – opowiada Zygmunt Blankiewicz. – To byli ludzie, którzy musieli odrabiać tzw. szarwarki, czyli różne roboty na rzecz okupanta.
Bocznica była, baraki były – oddalone od niej o ok. 2 km – miejsca dla sowieckich planów rozprawienia się z polskim podziemiem wprost idealne. W Ciechanowie powtórzył się scenariusz znany z obszarów tzw. Polski Lubelskiej czyli terenów do Wisły zajętych przez Armię Czerwoną do końca 1944 r. – W końcu września 1944 r. liczba uwięzionych wynosiła kilka tysięcy osób – pisze historyk Krzysztof Kacprzak w pracy „Zbrojne podziemie na Mazowszu Północnym w latach 1945-1947”. – „Znów zapełniły się, znane już z czasów okupacji niemieckiej więzienia na Zamku Lubelskim, obozy w Majdanku, Krzesimowie, Nowinach i Poniatowej”.
Jak pisze Kacprzak – na Mazowszu było to samo: „za jednostkami Armii Czerwonej podążało NKWD, tworzyło więzienia i obozy”. Taki obóz powstał też w Ciechanowie. – Był przewidziany na ok. 3 tys. więźniów – mówi Zygmunt Blankiewicz, – ale był czas, że mieścił nawet do 7 tys. więźniów. Ponieważ wtedy brakowało miejsca, to lokowano więźniów w piwnicach poniemieckich bloków przy sąsiednich ulicach: 17. Stycznia, Moniuszki i Głowackiego.
Spod kul Niemców na zsyłkę u Sowietów
– Przede wszystkim ścigali żołnierzy Armii Krajowej, nie tylko z naszego powiatu, jak np. ostatni komendant ciechanowskiej placówki AK Bolesław Bobiński, ale także z Mławy, Pułtuska, Płońska – wspomina Zygmunt Blankiewicz. A w pracy Krzysztofa Kacprzaka czytamy: „Represje dotykały głównie działaczy podziemia AK-owskiego. Od 19 do 24 stycznia 1945 r. w Przasnyszu aresztowano około 25 osób, zaś z okolic około 150 ludzi. Z jednej tylko wsi Romany-Sebory pow. Przasnysz aresztowano 60 osób. Informacje o aresztowaniach docierały z miejscowości Poścień, Olszewka, Pruskołęka, Raszujka, Zaręby. Z placówki Krukowo wywieziono całe dowództwo i kilkudziesięciu członków AK. Do więzień trafiali ludzie wracający z obozów przymusowej pracy i z wysiedlenia. W Mławie NKWD zatrzymało więźniów z obozu niemieckiego w Dziadowie, cudem uratowanych z masakry w okolicach Ostródy.”
Śledztwo w sprawie ciechanowskiego i innych obozów przejściowych NKWD prowadził Instytut Pamięci Narodowej. Ustalono, że akcję przygotowywał i przeprowadzał Zarząd ds. Jeńców Wojennych NKWD. Sowieci urządzali łapanki, wzywali na przesłuchania, aresztowali ludzi nawet pod pretekstem wiejskich zebrań. Aresztowanym zarzucali najczęściej udział w polskim ruchu oporu lub współpracę (w zdecydowanej większości ten drugi zarzut był fałszywy) z Niemcami.
Poza mieszkańcami północnego Mazowsza w ciechanowskim obozie znaleźli się także mieszkańcy Pomorza, Warmii i Mazur. – W Borach Tucholskich ujawnił się oddział partyzancki, który miał piękną kartę walk z Niemcami – opowiada Zygmunt Blankiewicz. – Wyzwolenie przyjęli z wdzięcznością. Wszyscy zostali aresztowani, przewiezieni do Ciechanowa, a potem w głąb Rosji.
Do obozu można było trafić bardzo łatwo. – Jeden z naszych członków, nazwiskiem Sałaciński, szedł ulicą 17. Stycznia, gdzie zobaczył, że jakiś bojec z NKWD popędzał zatrzymanego bijąc go kolbą karabinu. Gdy zapytał: „dlaczego tego człowieka bijesz?” – sam został aresztowany. Zamknęli go w obozie, ale miał szczęście, bo trafił do koszar, w których mieszkali oficerowie NKWD, do palenia w piecach. I stamtąd udało mu się uciec. Potem opowiadał o strasznych warunkach jakie były w tym obozie.
Do katorżniczej pracy
Z obozu przy Jesionowej enkawudziści pędzili kolumny więźniów nocami – ulicami 17. Stycznia i Sienkiewicza – na kolejową bocznicę. – Żeby mieszkańcy miasta nie widzieli co się dzieje – mówi Blankiewicz. – Jeden taki transport składał się z 800 do tysiąca ludzi.
Jeden z takich transportów opisuje historyk Krzysztof Kacprzak: „W środku nie było prycz ani słomy. Więźniowie swoje potrzeby fizjologiczne załatwiali przez dziurę w podłodze. Podróż trwała ponad 20 dni. Przez pierwsze pięć dni ludzie nie otrzymywali wyrzucić z wagonów trupy”.wody ani żywności. Potem wrzucono szuflami śnieg do wagonów, który był jedynym środkiem zaspokojenia pragnienia. Tylko raz więźniowie otrzymali porcję sucharów. W czasie całej „podróży” był jeden 24-godzinny postój w Orle tylko po to, żeby wyrzucić trupy.
I jeszcze ustalenia Instytutu Pamięci Narodowej: „Osadzeni byli w łagrach, pod dozorem, bez zapewnienia podstawowych warunków sanitarnych, bytowych i żywieniowych, wykorzystywani do niewolniczej pracy w: kopalniach , zakładach metalurgicznych , przy wyrębie lasu , zakładaniu podkładów kolejowych , w pracy na roli w kołchozach. Na skutek interwencji polskich władz , powrót deportowanych rozpoczął się jesienią 1945 r. choć ujawniono jednostkowe przypadki powrotów jeszcze w 1947 r.”.
Sprawcy zmarli, współsprawców nie wykryto
Ciechanowski obóz został zlikwidowany z końcem 1946 r. Ówczesne władze komunistyczne zatarły wszelkie materialne ślady jego istnienia. Dziś pamięć o tysiącach polskich patriotów w nim więzionych chcą ocalić miejscowi kombatanci z Armii Krajowej.
– Złożyliśmy pismo do prezydenta Ciechanowa w sprawie wybudowania pomnika – mówi Zygmunt Blankiewicz, prezes zarządu obwodu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. – Mamy projekt i dwie lokalizacje: jedną na ul. Jesionowej – naprzeciwko terenu, gdzie znajdował się obóz i drugą – trochę dalej, przy ul. 17. Stycznia.
W pierwszej wersji pomnik ma kosztował 7,5 tys. zł, w drugiej – 15 tys. zł. Kombatanci napisali też do Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa z prośbą o wsparcie. Niestety – odpowiedziano im, że w tym roku wszystkie fundusze zostaną przeznaczone na upamiętnienie miejsca kaźni Polaków w Bykowni k. Kijowa.
Odpowiedzi od prezydenta Ciechanowa jeszcze nie ma. W Urzędzie Miasta dowiedzieliśmy się, że sprawą zajmie się Rada Miasta na jednej ze swych najbliższych sesji.
A Instytut Pamięci Narodowej umorzył śledztwo w sprawie ciechanowskiego obozu i podobnych z: powodu śmierci sprawców – członków Państwowego Komitetu Obrony ZSRR i niewykrycia innych współsprawców przestępstwa”.
Marek Szyperski
Powyższy tekst jest poszerzoną wersją tekstu opublikowanego w “Gościu Płockim” – płockiej edycji “Gościa Niedzielnego”
Pamięć tysięcy więźniów ciechanowskiego obozu wymaga, by radni nie zastanawiali się ani przez chwilę nad wsparciem inicjatywy kombatantów z Armii Krajowej. Wydanie na pomnik kilku, czy nawet kilkunastu tysięcy zł nie spowoduje wielkiego uszczerbku w miejskiej kasie, a pozwoli trwale upamiętnić miejsce i wydarzenia ważne nie tylko dla naszej lokalnej historii.
I jeszcze dwie sprawy – nazwa ulicy 17. Stycznia w świetle ustaleń historyków jest jak obelga rzucona w twarz patriotów, którzy z tego miejsca jechali na zesłanie. Wiem, że zaraz padnie żelazny argument o kosztach takiej zmiany, ale gdybyśmy zawsze tak myśleli, to ciechanowska ulica Sienkiewicza wciąż pozostawała by ulicą Józefa Stalina, a warszawski plac Piłsudskiego – Adolf Hitler Platz.
Druga sprawa – tu koszty będą pewnie niewielkie – w napisie na pomniku „Walka – Męczeństwo – Zwycięstwo” wystarczy datę 1945 zmienić na 1989.
I przestańcie składać tam kwiaty na 17 stycznia. Patriotyczną uroczystość można zorganizować dzień wcześniej – np. na ul. Śląskiej, gdzie niemieccy oprawcy tuż przed ucieczką z miasta zamordowali kilkudziesięciu Polaków.
Marek Szyperski
Ja także straciłem ojca w obozie NKWD w Ciechanowie prawdopodobnie na przełomie III i IV 1945r.Został aresztowany w II 1945r. w Chełmży pow Toruń . Oprowadzał mnie w 2010r.po terenie byłego obozu w rejonie ulic : 17 stycznia , Jesionowej , Gostkowskiej ,Parkowej i Zielonej mieszkaniec Ciechanowa Pan Jerzy Olszewski – miał 91lat i światły umysł . Gdzie są mogiły ofiar mordów sowieckich w Ciechanowie też nie ma tablicy ani wiedzy .Jeżeli zawiąże się komitet powstania pomnika ofiar NKWD w 1945r. w Ciechanowie to proszę o kontakt . Śladów jakiejkolwiek dokumentacji na ten temat jak dotąd nie znalazłem w żadnym Państwowym Archiwum .
Dużo informacji o obozie NKWD w Ciechanowie zawiera książka Mirosława Golona “Polityka radzieckich władz wojskowych i policyjnych na Pomorzu Nadwiślańskim w latach 1945-1947” wydana w Toruniu w 2001 roku.
Uwierzytelnione kserokopie sowieckich archiwaliów dotyczących również obozu NKWD w Ciechanowie zostały sprowadzone do Polski i przechowywane są w Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie.
Mój dziadek również zginął w obozie NKWD w Ciechanowie prawdopodobnie w kwietniu 1945r.Do babci przysłano bardzo oszczędne w słowach urzędowe pismo,że zmarł w wyniku ataku serca.Babcia jeszcze żyjąc, próbowała dowiedzieć się gdzie są mogiły ofiar tego obozu ale niestety były to czasy,że wszędzie gdzie się zwracała natrafiała na mur obojętności.Dziadek został aresztowany z “łapanki” na ulicy kiedy szedł do pracy w toruńskich młynach.Było to w marcu 1945r.Teraz ja, po wielu latach od śmierci dziadka a potem babci próbuję się dowiedzieć czegokolwiek o Jego każni i śmierci.Bardzo chciałabym wiedzieć gdzie jest Jego mogiła i innych osób zamordowanych w tym strasznym miejscu.
Jestem osobą chorą na nowotwór złośliwy i póki jeszcze mam siłę,chciałabym odwiedzić to miejsce,zapalić znicz i powiedzieć “dziadziusiu w końcu Cię znalazłam” – jeżeli takowe w ogóle istnieje.Jeżeli ktoś ma jakąkolwiek wiedzę na temat tego obozu i osób tam aresztowanych to bardzo proszę o podzielenie sie nimi,tutaj,na forum.