– To Bóg tak chciał – mówi, pytana o receptę na długowieczność, pani Genowefa Lewandowska z Rąbierza w gminie Opinogóra, która 29 grudnia świętowała setną rocznicę urodzin. Sędziwa Jubilatka doczekała się pięciorga dzieci (jeden z dwóch synów – Adam niestety już nie żyje), 16 wnuków, 31 prawnuków i jednej praprawnuczki.
Jubileuszowe obchody rozpoczęła msza św. w kościele parafialnym w Opinogórze, którą celebrowali proboszcz parafii Świedziebnia ks. Jerzy Wielechowski i proboszcz opinogórski ks. Jarosław Arbat. Szef ciechanowskiej delegatury Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Grzegorz Wróblewski przekazał pani Genowefie list z gratulacjami od premiera Donalda Tuska. Oprawę muzyczną zapewnił chór „Victoria” z ciechanowskiej Fary pod dyrekcją Dominika Molewskiego, a także jego dzieci – Kacper i Konstancja.
[yframe url=’http://www.youtube.com/watch?v=RnyBvErO4SU’]
Druga część uroczystości odbyła się w zajeździe „Tur” w Niestumiu, gdzie do Jubilatki ustawiła się długa kolejka rodziny, przyjaciół, sąsiadów i znajomych z życzeniami, kwiatami i upominkami. Życzenia złożyli m.in. wójt gminy Opinogóra Stanisław Wieteska, zastępca wójta Małgorzata Kołakowska, sekretarz gminy Beata Golasińska, wiceprezydent Ciechanowa Ewa Gładysz, przedstawiciel Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego Grzegorz Brozdowski. Zaśpiewał zaś opinogórski chór męski „Melodia”.
[yframe url=’http://www.youtube.com/watch?v=R0Z6eo27jfU’]
* Sylwetka Jubilatki w:
Pani Genowefa urodziła się 29 grudnia 1912 r. w Śniadówku k. Pomiechówka. Gdy miała 19 lat – rodzina przeniosła się do Maliniaka w gminie Regimin. Ziemia była tam słaba, więc rodzice p. Genowefy zamienili ją z hrabią Edwardem Krasińskim na gospodarstwo w Rąbieżu.
W 1936 r. pani Genowefa wyszła za mąż. Owdowiała 14 lat temu, mąż zmarł w wieku 84 lat. – To były trudne lata – wspomina przeżyty wiek Jubilatka. – Wojna, okupacja, wysiedlenia. Rodziców jubilatki i jej rodzeństwo niemieccy okupanci wywieźli do obozu przy granicy litewskiej. Schorowany i wycieńczony ojciec zmarł tam w 1944 r. Miał 54 lata. – My z mężem uciekliśmy do sąsiedniej wsi – opowiada pani Lewandowska. – Po dwóch latach Niemcy pozwolili nam wrócić do Rąbieża.
Było ciężko, brak jedzenia, lekarstw, fatalne warunki mieszkaniowe. Pani Genowefa straciła dziecko. – Ucieszyłam się bardzo, gdy dowiedziałam się, że mama i rodzeństwo żyją, ale jednocześnie bardzo rozpaczałam na wieść o śmierci taty.
Zaraz po wojnie też było ciężko. – Pierwszej wiosny zasadziliśmy tylko wiadro ziemniaków. Pierwsze dwa małe koniki mąż kupił od żołnierzy rosyjskich za… 10 litrów samogonu, który własnoręcznie zrobiłam z buraków. Dziś w Rąbieżu gospodaruje syn Jan, a pani Genowefa chwilowo mieszka w Ciechanowie u najmłodszej córki Elżbiety.